Kopytka szpinakowe

Kopytka szpinakowe

Kopytka każdy zna i nawet Wikipedia pisze o nich:
Kopytka (pozn. szagówki) – należą do grupy potraw mącznych.
Ja bym sugerowała, że to potrawa bardziej roślinna, bo więcej w niej ziemniaków niż mąki, ale nie będę się spierać z Wikipedią.
Odmian kopytek jest tyle, ile gospodyń domowych. Każda robi po swojemu i bardzo dobrze. Moje, dzisiejsze są też z ziemniaków, ale z dodatkiem szpinaku.
Oprócz koloru szpinak sprawia, że są nieco lżejsze od tych z samych ziemniaków. Kopytka to baza do dania obiadowego i obojętnie, z czym podamy, to będzie to dobra propozycja obiadowa.
Ci, którzy lubią warzywka, polubią dzisiejszą propozycję a ci, którzy lubią mięsko, mogą zjeść te zielone cuda z mięsnym sosem.
I jedni i drudzy obowiązkowo do tego sałatkę lub surówkę!

Co potrzeba?
Ok. 1 kilograma ziemniaków
opakowanie mrożonego lub wiązka świeżego szpinaku
1 jajo
mąką pszenna (ilość wyjaśnię niżej)

Co robić:
Jak przy każdych kopytkach ziemniaki gotujemy, studzimy i mielimy.
W tym przypadku szpinak rozmrażamy lub myjemy i kroimy dość drobno i odparowujemy ile się da. Mieszamy zimne ziemniaki i szpinak.
To nasza baza. Uklepujemy równo i misce i dzielimy na 4 części. Wybieramy jedną część i w miejsce niej, wsypujemy mąkę i wbijamy jajo.
Mieszając, wyczujemy czy nasza baza nie jest za rzadka. To uzależnione jest od ziemniaków. Takie młode wymagają dodania mąki, bo dużo w nich wody, ale i te starsze nie wszystkie nadają się na kopytka. W tym przypadku wilgoci jest więcej za sprawą szpinaku.
Ciasta kopytkowego nigdy nie solę, bo sól rozrzedza ciasto. Solę tylko wodę, w której się gotują.
Wracajmy więc do naszej miski z ciastem kopytkowym. Mieszamy wszystkie składniki.
Odrywamy sporą część i lepimy wałek, podsypując mąką, aby nie kleiło się do rąk. Spłaszczamy go i kroimy 1 cm rulony.
Takie gotowe kopytka surowe nie mogą długo leżeć, bo się roluźniają i potem ciężko je włożyć do wrzątku.
Najlepiej rozwałkować, uklepać, pokroić i wrzucać do wody.
Ugotowane mogą już sobie spokojnie leżakować i czekać na swoją kolejkę do wyłożenia na talerz.
Smaczne są świeżutkie prosto z wody, ale znam miłośników odsmażanych kopytek na masełku. Mniam!
Moje, podałam z pesto z rukoli i sałatką z pomidorów i ogórków. Dokładka obowiązkowa.

Smacznego dnia!