Kiszony barszcz czyli najzdrowszy napój świata

Kiszony barszcz czyli najzdrowszy napój świata

O buraku czerwonym już pisałam, więc nie będę się powtarzała.
Dziś kolej na barszcz kiszony. Wszystko, co kiszone jest bardzo, bardzo zdrowe. A dlaczego?
Bo są źródłem kwasu mlekowego, który powstałej w czasie fermentacji substancji a ten oczyszcza organizm i wzmacnia system obronny, chroniąc nas przed chorobami. Są doskonałym źródłem witaminy C, A, E, K oraz magnezu, wapnia, fosforu i potasu. To chyba najkrótsza opinia zrozumiała dla wszystkich.
Wpływ buraków i zakwasu z buraków na poprawę jakości krwi jest ogromny. Są wręcz zalecane przy leczeniu niedokrwistości oraz anemii, bo powodują, że krew się oczyszcza oraz wytwarza więcej czerwonych krwinek. Można pokusić się o robienie badań krwi przed regularnym piciem zakwasu i sprawdzić i gdyby ktoś to zrobił to bardzo proszę o info.
Miłośników barszczu jest tyle samo co przeciwników. Znam osoby, które wiedzą o właściwościach zakwasu, ale nigdy, przenigdy nie wezmą go do ust, nawet nie spróbują. Ja nie wyobrażam sobie życia bez niego i od dłuższego czasu zakwas jest moim nieodłącznym towarzyszem.
Piję go na czczo codziennie, od listopada do marca jako uodpornienie organizmu. Nie choruję, nie kicham a jeśli jakiś złośliwy wirus mnie dopadnie to organizm potrafi sobie z draniem poradzić w mig.  Z młodych buraków jest przepyszny i ma wspaniały, słodkawy smak.
Jedynie ludzie chorujący na cukrzycę muszą uważać z ilością wypitego barszczu.
Mam doświadczenie w jego przygotowaniu i już się nim dzielę z Wami.

Co potrzeba?

Buraki ok. 2 kg
5-8 ząbków czosnku
woda
sól
liście laurowe, ziarna ziela angielskiego, ziarna gorczycy (opcjonalnie)

Co robić?
Najlepiej mieć buraki ze swego ogródka albo z zaprzyjaźnionego, gdy wiemy, że są bez pestycydów. Jeśli tego nie wiemy, to musimy je lekko przygotować do kiszenia. Najlepiej zalać je zimną wodą i odstawić na parę godzin, aby choć minimalnie pozbyć się ich z buraków.
Obieramy buraki, kroimy na kawałki i wrzucamy do kamionkowego gara lub szklanego słoja-róbmy od razu więcej, bo szkoda czasu na zabawę z litrowym słoikiem. Wrzucamy obrane ząbki czosnku, wrzucamy przyprawy (spróbujcie czy wolicie z przyprawami, czy
bez, bo ja wolę bez) i zalewamy wodą z solą. Woda musi być przegotowana i ostudzona!!!! To bardzo ważne, bo ciepła czy letnia woda powodują, że barszcze będzie mętny lub może się nie ukisić. Buraki muszą być w całości zamoczone w wodzie. Jeśli jakiś wystaje nad powierzchnię wody to pleśnieje i zakwas nie wyjdzie. Można przycisnąć buraki talerzykiem lub innym ciężarkiem. Moja babcia miała do tego celu kamień, który kiedyś przyniosła do domu, wyszorowała go i służył jej całe lata jako ciężarek. Dla przyspieszenia procesu można na górę położyć kromkę chleba żytniego. Nie wszyscy to lubią, bo chleb nie wygląda ciekawie w stanie ukiszenia, ale i tak przed przecedzeniem zakwasu go wyrzucimy. Bez chleba jednak wyjdzie znakomicie, jeśli spełnicie warunki powyżej opisane.
O rękawiczkach nie muszę przypominać, bo to chyba oczywiste przy tej brudnej robocie. Teraz wystarczy zakryć kawałkiem płótna (pocięłam jedną ścierkę lnianą na kawałki i mam na zapas) i związać gumką czy sznureczkiem i gotowe. Postawić w miarę ciepłym miejscu lub w oknie na słonku i czekać około tygodnia.
Przecedzić przez sito do garnka i przelać do butelek. W lodówce mogą stać długo choć u mnie to nierealne.
Dużo tych różnych niuansów, ale jak zrobicie raz to będziecie już wiedzieć na przyszłość wszystko na ten temat.
Zachęcam do robienia zakwasu nie tylko przed wigilią, bo to tani i łatwy w wykonaniu probiotyk.

Bądźcie zdrowi!